czwartek, 9 sierpnia 2012

“Kochanie, będziemy mieli dziecko!”

Nasze życie jest sumą wielu chwil. Składa się z wydarzeń mniej ważnych, ważnych i najważniejszych. O nieważnych nie pamiętamy długo. Na przykład o porannej wędrówce do pobliskiego sklepu, w celu nabycia bułek, gazety i mleka. Jeżeli nic istotnego podczas takiej wyprawy nie ma miejsca, odkładamy ją na półkę oznaczoną “dzień powszedni” i rzadko, o ile w ogóle, do niej zaglądamy. Istnieją jednak wydarzenia, które niczym pomniki trwają na skwerach naszych myśli, te do których stale wracamy, które nie dość, że się dzieją, to wywierają ogromny wpływ na nasze życie. Do takich wydarzeń możemy zaliczyć egzamin maturalny, egzamin na prawo jazdy, ślub, zakup mieszkania, pierwszą randkę i wiele innych (podejrzewam, że każdy z nas może podać indywidualną listę).


Dla mężczyzny jednym jednym z takich najważniejszych wydarzeń, jest moment, w którym dowiaduje się, że zostanie ojcem.


           Produkcje filmowe często przedstawiają takich dopiero co uświadomionych tatusiów jako uśmiechniętych na sposób “holywoodzki” przystojniaków, którzy idąc ulicami miasta zaczepiają przechodniów, krzycząc im prosto w twarz: “Będę ojcem!!”. W przerwach pomiędzy kolejnymi okrzykami, pogwizdują sobie lub nucą jakąś wesołą melodię. Jeśli idą na spotkanie ze swoją drugą połówką (powiedzmy, że w tym filmie wspaniała nowina została im przekazana przez telefon), po zakupie ogromnego bukietu kwiatów mocno całują kwiaciarkę w podeszłym wieku, która odprowadza ich tęsknym i trochę zdezorientowanym wzrokiem.
Różne mogą być okoliczności przekazania tej informacji. Najczęściej jednak tatusiowie są “drugimi” po mamusiach osobami, które dowiadują się o pojawieniu się dzidziusia. I to właśnie mamusie są źródłem tej wiedzy.
Kiedy wracam pamięcią do chwili, w której dotarła do mnie wiadomość o tym, że zostanę ojcem, odczuwam chłód. Nie dlatego, że przyjąłem to na chłodno, albo źle się poczułem. Nic z tych rzeczy. Odczuwam chłód ponieważ wydarzenie miało miejsce w lutym. Czekałem na ten moment już od dłuższego czasu. Czekaliśmy oboje. Jeżeli cofniemy się troszkę wstecz, mogę zobaczyć nas marzących o nas jako rodzicach lub jako parze, która spodziewa się przyjścia na świat małego brzdąca czy małej królewny. Widzę wyniki badań na obecność beta HCG we krwii mojej żony oraz testy, które mimo naszych starań i wytężaniu wzroku aż do łez, ciągle wskazują jedną kreskę. To jednak mamy za sobą. Jest luty. Siedzę w mieszkaniu i odbieram telefon. Dzwoni moja żona, która tego wieczoru pracuje do późna. Słucham i wiem, że moja twarz się zmienia, że mimo tego, iż pojawia się na niej uśmiech, oczy są pełne łez. W brzuchu wzbiera fala emocji, która poprzez klatkę piersiową dostaje się aż do gardła i zapiera dech. Zarazem czuję, jak nagle w moim ciele, w duszy, wyzwalają się nieznane mi dotąd pokłady energii (yerba mate, kawa i napoje energetyczne razem wzięte i w wielkich ilościach takiej energii by nigdy nie dostarczyły). Kończę rozmowę i wiem, że muszę coś ze sobą zrobić, ale co? Jak to co? To chyba oczywiste. Ubieram kurtkę, buty, zamykam drzwi i ruszam w mrok, żeby spotkać się z kobietą, która właśnie powiedziała mi, że będzie mamusią. Wychodzę z bloku, idę wzdłuż niego. Zawracam. Wchodzę po schodach i sprawdzam czy drzwi są zamknięte. Oczywiście, że są. Wychodzę znowu.


Wróćmy teraz do opisu “holywoodzkiego taty” i przypomnijmy sobie, jak się zachowuje dowiedziawszy się o tym, o czym ja dowiedziałem się przed chwilą. Czy ja zachowuję się tak samo? Nie. Dookoła panuje ciemność złamana miejscami światłem latarni. Nie krzyczę, nie gwiżdżę, nie nucę. Idę. Maszeruję przepełniony energią, która sprawia, że odnoszę wrażenie jakbym wcale nie szedł, lecz unosił się nad chodnikiem. Mijam przechodniów i uśmiecham się do nich szeroko, patrząc im prosto w oczy. Jakbym chciał tym spojrzeniem podzielić się z nimi moim szczęściem. Niektórzy odwzajemniają uśmiech, inni patrzą na mnie jak na wariata. W pobliskiej kwiaciarni kupuję kwiaty i nie całuję kwiaciarki. Uśmiecham się do niej. Mimo tego, że nie nucę ani nie gwiżdżę, w mojej głowie, w moim sercu płynie muzyka, która ten uśmiech wywołuje.


W końcu spotykam moją żonę, niestety ma w pracy kilku klientów, którzy rozmawiając z nią patrzą na mnie z zaciekawieniem, jak przebieram niecierpliwie nogami, próbując ukryć za plecami bukiet kwiatów. Nareszcie sobie poszli, ściskam ją mocno, lecz ostrożnie. W końcu pod jej serduszkiem niedługo zacznie bić jeszcze jedno, tylko trochę mniejsze. Trwamy w uścisku i czas się zatrzymuje, cały świat przestaje się liczyć. Mimo tego, że ludzie w tym momencie widzą tylko nas dwoje, tak naprawdę jest nas trójka.


           Bukiet, który wówczas kupiłem mamy do dzisiaj. Przetrwał przeprowadzkę. Być może taki suchy i pozbawiony żywych kolorów nie wygląda najpiękniej. Dla nas jednak w tych uschniętych łodygach, kwiatach i liściach płynie niewidoczny strumień życia. To w końcu one są namacalną „skamieliną” i pomnikiem dnia, w którym dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami.
Drodzy tatusiowie, ciekaw jestem waszych odczuć dotyczących dnia, w którym dowiedzieliście się, że zostaniecie ojcami. Jakie emocje Wam towarzyszyły?

Dodam tutaj jeszcze, że bardzo szybko dowiedzieliśmy się o obecności naszego maleństwa. Wydaje mi się, że jakiś tydzień lub dwa od momentu poczęcia. Badania na beta HCG, mimo tego, że ich realizacja nastręcza zdecydowanie więcej trudności niż zrobienie testu ciążowego, podają dokładne stężenie hormonu we krwii. Testy zakupione w aptece czasami potrafią zmylić, lub spowodować wrażenie, że z naszym wzrokiem jest coś nie tak. My dla pewności zrobiliśmy test ciążowy (obecność dzidziusia została wcześniej określona przez badania laboratoryjne) i muszę powiedzieć, że druga kreseczka pojawiła się, lecz była tak niewyraźna, iż już sami nie wiedzieliśmy czy faktycznie się tam znajduje, czy jej nie ma. Zatem przy tej okazji mogę polecić wam badania krwii na obecność beta HCG, które z całą pewnością mogą wam udzielić odpowiedzi na pytanie, czy zostaliście rodzicami.

6 komentarzy:

  1. bardzo pozytywnie, niedługo, jak tak dalej pójdzie staniesz się wzorem dla ojców i mężów:)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszyłam się...Pięknie napisane.Z pewnością będę zaglądać tu i czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, moja żona nie powiedziała mi tego przez telefon. Też pamiętam dokładnie tamte dni. Byłem na kilkudniowym spotkaniu. Poza domem. Jak wracałem - zgadaliśmy się przez telefon, że ją zabiorę po drodze do domu. Dowiedziałem się w samochodzie. Za kierownicą :) Pamiętam, że musiałem się natychmiast gdzieś zatrzymać....
    Na myśl tamtych dni aż coś we mnie drga :) Miałem bardzo podobne odczucia, niemniej chyba nie umiałbym ubrać tego w odpowiednie słowa. Jest to jeden z momentów w życiu, którego się chyba opisać nie da.
    Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dziękuję. Muszę przyznać, że ten tekst nie powstawał bez emocji :) Zapraszam oczywiście!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za wpis!
    Zgadzam się w stu procentach. Nie ma takich słów, które w pełni oddałyby emocje, uczucia i myśli wypełniające nas, kiedy dociera do nas taka wspaniała wiadomość. Język w obliczu takich wydarzeń wydaje się nagle bardzo ubogi.

    OdpowiedzUsuń